Napisałam to wieki temu, a dziś odnalazłam ten tekst na pewnym portalu literackim i stwierdziłam, iż na GD, wciąż może być aktualny.
Wiedziona potrzebą serca jak również głosami
przychylnych i nieprzychylnych mi osób, postanowiłam wyjść na przeciw
zapotrzebowaniom rynku, a dokładniej społeczności piszącej, czytającej a
głównie grającej w gry on-line i stworzyć mini-poradnik „Jak pozyskać
osobistego wroga on-line”. Problem ów, wbrew pozorom nie należy do
łatwych i wymaga sporo odpowiedniej pracy i wysiłku ze strony osoby,
chcącej urozmaicić swój żywot posiadaniem osobistego wroga on-line. Na
pierwszy rzut oka sprawa ta zdaje się być do „załatwienia od ręki”, jednak nic
bardziej mylącego, gdyż jeśli nie będziemy hołubić naszego osobistego
wroga szybko od nas odejdzie i znajdzie sobie inny cel –
czyli mówiąc wprost – zdradzi nas wierutnie.
Pierwszy etap naszego działania to przygotowanie gruntu dla naszego przyszłego, osobistego wroga. Rozpocząć musimy od podjęcia odważnej decyzji życiowej i zadeklarowania w sobie chęci posiadania takiego to właśnie nieprzyjaciela. I tu działania mogą być podjęte w różnoraki sposób – bądź poprzez gry on-line – wtedy jednak musimy grać na tyle dobrze, aby wzbudzić emocje u naszych przeciwników, jak też na tyle często, aby te emocje w nich nie zaginęły. Niestety, bardzo często spotyka nas ogromne rozczarowanie, bo taki przeciwnik nie zawsze chce się zamienić w naszego dozgonnego wroga, ot - powie kilka, w skrajnych przypadkach nawet kilkadziesiąt, cierpkich słów na czacie ogólnym lub też na stoliku na którym z nim współgramy w różnego rodzaju gry on-line, jak też wyśle je nam przepięknie opakowane na tak zwaną „kopertkę” czyli wiadomość osobistą. Dlatego, już na tym etapie musimy popracować nad dobrym początkiem naszej „wrogości” bo może ona przywiędnąć nawet po dobrze zapowiadającym się starcie. Dbając o dalszy rozwój musimy naszemu wrogowi pokazywać się dość często i to najlepiej w doborowym towarzystwie innych równie dobrych jak my graczy. Trafnym pomysłem może być zaproszenie do gry kandydata na naszego osobistego wroga aby po chwili odmówić mu jej, sugerując, że zagralibyśmy z nim ale – „nie mamy teraz ochoty na grę na tak żenująco niskim poziomie”, „jesteśmy właśnie w trakcie odbywania pokuty i daliśmy słowo, że nie będziemy bić słabszych”, „ogólnie nie grywamy tylko przychodzimy popatrzeć na żałosne wysiłki innych (patrz naszego kandydata na wroga)”.
Innym dobrym i sprawdzonym już instrumentem podsycającym wrogość jest plotka, która odpowiednio wykorzystana czyni cuda, o czym na pewno wie większość Czytających. Puszczanie jej odpowiednio w obieg może przynieść rewelacyjne wyniki. Umiejętne prowadzenie takiej taktyki spowoduje, że wróg nasz będzie nas wiernie nie cierpiał przez wiele dni a kto wie może nawet tygodni i miesięcy. Ryzyko jest jednak takie, że zmieni swoje upodobania co do gier … albo swój nick.
Inny sposób działania w celu pochwycenia i usidlenia na długi czas osobistego wroga to pisanie i komentowanie blogów. I tu możemy się wykazać całym wachlarzem odpowiednich zachowań. Najlepiej radzą sobie (nie ma co ukrywać) przedstawicielki płci pięknej choć i płeć brzydka nieźle sobie w tej materii poczyna.
Do pozyskania osobistego wroga poprzez pisanie bloga możemy podejść w sposób spontaniczny – ot, wpisując kilka słów "na pałę", nie licząc się z konsekwencjami albo też możemy podejść do tego w sposób bardziej uporządkowany. Kto wie, przy odrobinie szczęścia pozyskamy ich nawet kilku? Pierwszym takim metodycznym przygotowaniem będzie umieszczenie odpowiedniego awatara, który przyciągnie rzesze przeglądających naszą notkę na blogu. I tu nieodmiennie wygrywają i królują blondynki (niekoniecznie z włosami w kolorze blond) z usteczkami w tak zwany „dzióbek”, z fantazyjnie wyprofilowanym bioderkiem i ustawionym profesjonalnie pod odpowiednio przyciągającym wzrok kątem biustem na tle aranżacji łazienkowej. Mile widziany błysk flesza w lustrze. Taka lub utrzymana w podobnym klimacie fotka (może to być jakiś bliżej oddany szczegół anatomiczny czy też prezentacja bielizny czy też cokolwiek innego - bowiem wyobraźnia autorek blogów jest tak wielka, iż nie sposób wszystko tu wymienić) przywiedzie niechybnie zazdrosne panie, panny i panienki, które stanowić mogą bardzo duży wachlarz potencjalnych wrogów. Tu jednak liczmy się z tym też, iż przywabi płeć brzydszą, która to niekoniecznie będzie do nas wrogo nastawiona i może mieć całkiem inne cele niż te ustanowione przez nas. Panowie, aby uzyskać podobny efekt muszą wstawić zdjęcie z odpowiednio wyeksponowaną muskulaturą (można ją świetnie podkreślić za pomocą "siatkowego" podkoszulka) lub jeśli takowej nie posiadają to na przykład za pomocą zdjęcia najnowszego modelu samochodu sportowego. W drastycznych przypadkach braku odpowiedniej muskulatury radzę zamieścić zdjęcie Brada Pitta. (Pisałam to dobrych kilka lat temu więc teraz to pewnie będzie Colin Farrell albo inne cudo.)
Pierwszy etap naszego działania to przygotowanie gruntu dla naszego przyszłego, osobistego wroga. Rozpocząć musimy od podjęcia odważnej decyzji życiowej i zadeklarowania w sobie chęci posiadania takiego to właśnie nieprzyjaciela. I tu działania mogą być podjęte w różnoraki sposób – bądź poprzez gry on-line – wtedy jednak musimy grać na tyle dobrze, aby wzbudzić emocje u naszych przeciwników, jak też na tyle często, aby te emocje w nich nie zaginęły. Niestety, bardzo często spotyka nas ogromne rozczarowanie, bo taki przeciwnik nie zawsze chce się zamienić w naszego dozgonnego wroga, ot - powie kilka, w skrajnych przypadkach nawet kilkadziesiąt, cierpkich słów na czacie ogólnym lub też na stoliku na którym z nim współgramy w różnego rodzaju gry on-line, jak też wyśle je nam przepięknie opakowane na tak zwaną „kopertkę” czyli wiadomość osobistą. Dlatego, już na tym etapie musimy popracować nad dobrym początkiem naszej „wrogości” bo może ona przywiędnąć nawet po dobrze zapowiadającym się starcie. Dbając o dalszy rozwój musimy naszemu wrogowi pokazywać się dość często i to najlepiej w doborowym towarzystwie innych równie dobrych jak my graczy. Trafnym pomysłem może być zaproszenie do gry kandydata na naszego osobistego wroga aby po chwili odmówić mu jej, sugerując, że zagralibyśmy z nim ale – „nie mamy teraz ochoty na grę na tak żenująco niskim poziomie”, „jesteśmy właśnie w trakcie odbywania pokuty i daliśmy słowo, że nie będziemy bić słabszych”, „ogólnie nie grywamy tylko przychodzimy popatrzeć na żałosne wysiłki innych (patrz naszego kandydata na wroga)”.
Innym dobrym i sprawdzonym już instrumentem podsycającym wrogość jest plotka, która odpowiednio wykorzystana czyni cuda, o czym na pewno wie większość Czytających. Puszczanie jej odpowiednio w obieg może przynieść rewelacyjne wyniki. Umiejętne prowadzenie takiej taktyki spowoduje, że wróg nasz będzie nas wiernie nie cierpiał przez wiele dni a kto wie może nawet tygodni i miesięcy. Ryzyko jest jednak takie, że zmieni swoje upodobania co do gier … albo swój nick.
Inny sposób działania w celu pochwycenia i usidlenia na długi czas osobistego wroga to pisanie i komentowanie blogów. I tu możemy się wykazać całym wachlarzem odpowiednich zachowań. Najlepiej radzą sobie (nie ma co ukrywać) przedstawicielki płci pięknej choć i płeć brzydka nieźle sobie w tej materii poczyna.
Do pozyskania osobistego wroga poprzez pisanie bloga możemy podejść w sposób spontaniczny – ot, wpisując kilka słów "na pałę", nie licząc się z konsekwencjami albo też możemy podejść do tego w sposób bardziej uporządkowany. Kto wie, przy odrobinie szczęścia pozyskamy ich nawet kilku? Pierwszym takim metodycznym przygotowaniem będzie umieszczenie odpowiedniego awatara, który przyciągnie rzesze przeglądających naszą notkę na blogu. I tu nieodmiennie wygrywają i królują blondynki (niekoniecznie z włosami w kolorze blond) z usteczkami w tak zwany „dzióbek”, z fantazyjnie wyprofilowanym bioderkiem i ustawionym profesjonalnie pod odpowiednio przyciągającym wzrok kątem biustem na tle aranżacji łazienkowej. Mile widziany błysk flesza w lustrze. Taka lub utrzymana w podobnym klimacie fotka (może to być jakiś bliżej oddany szczegół anatomiczny czy też prezentacja bielizny czy też cokolwiek innego - bowiem wyobraźnia autorek blogów jest tak wielka, iż nie sposób wszystko tu wymienić) przywiedzie niechybnie zazdrosne panie, panny i panienki, które stanowić mogą bardzo duży wachlarz potencjalnych wrogów. Tu jednak liczmy się z tym też, iż przywabi płeć brzydszą, która to niekoniecznie będzie do nas wrogo nastawiona i może mieć całkiem inne cele niż te ustanowione przez nas. Panowie, aby uzyskać podobny efekt muszą wstawić zdjęcie z odpowiednio wyeksponowaną muskulaturą (można ją świetnie podkreślić za pomocą "siatkowego" podkoszulka) lub jeśli takowej nie posiadają to na przykład za pomocą zdjęcia najnowszego modelu samochodu sportowego. W drastycznych przypadkach braku odpowiedniej muskulatury radzę zamieścić zdjęcie Brada Pitta. (Pisałam to dobrych kilka lat temu więc teraz to pewnie będzie Colin Farrell albo inne cudo.)
Po dobraniu odpowiedniej fotki przystępujemy do wyboru tematu. Właściwie nie musimy szczególnie się zastanawiać, bo już sam awatar robi
za nas najwięcej roboty, temat więc jest rzeczą drugorzędną – co
zresztą jest naukowo i empirycznie udowodnione (vide – mnogość blogów na
portalach z grami). W odpowiednio przygotowany sposób „wypuszczamy”
naszą przynętę (czyli notkę na blogu) i czekamy na reakcję czytających.
Czasem musimy uzbroić się w cierpliwość a czasem już pierwszy komentarz
daje nam nadzieję, że to on - kandydat na naszego osobistego wroga .
Wtedy jednak dopiero trzeba się przyłożyć i ciężko popracować nad nim ,
aby pozyskać go, oswoić i nie stracić. Nie możemy „naskoczyć” na niego czy też
całkowicie go zignorować bo skutkiem tego może być szybkie
odsunięcie się od tematu lub zaprzestanie odpisywania na nasze
zachęcające słowa. Tutaj właśnie musimy wykazać się wyrafinowaniem i
sztuką manipulowania godną Machiavellego, czyli odpowiednimi wyrażeniami
i dobrze dobranymi odpowiedziami. Wirtuozerią będzie, gdy sącząc jad w
kierunku naszego kandydata (naszej kandydatki) pokryjemy go warstewką
lukru i odpowiednio osłoszimy, na przykład tytułując go „kotku”, „miśku”, „moja
droga”, „brachu”, „słodziutka” itp. czy też wtrącając zdania typu
"ja ci źle nie życzę ale ... ", "lubię takie zołzy jak ty", "podziwiam
jak wielki i nieograniczony jest repertuar twojej złośliwości", "chylę
czoła przed twoim jadowitym językiem" itp. Prowadząc swoistą „rozmowę”
poprzez komentarze musimy drapać tak naszych kandydatów, aby piekło ich i
szczypało ale i też zmuszało do odpowiedniej dla nas reakcji. Być może z
czasem dyskusja ta przeniesie się na inne tory i zaczniemy prowadzić z
naszym kandydatem na osobistego wroga rozmowę poprzez pisanie do siebie
wiadomości osobistych, a kto wie być może doprowadzi to nas do wymiany
numerów gg , numerów pesel czy rozmiaru obuwia, a może nawet partnerów
życiowych. Wszystko to zależy od naszego starania i inwencji twórczej.
Nagrodą za wszystkie wyrzeczenia jest sytuacja, gdy nasze starania zostaną zauważone wszech i wobec,a także docenione i komentowane, wtedy to już możemy cieszyć się pełnią życia ze świadomością iż posiadamy swojego osobistego, jedynego rodzaju wroga on-line, który będzie nam „umilał” poprzez wiele dni nasz monotonny żywot. Jednak pamiętajmy, iż to tylko początek..., bo pozyskanie osobistego wroga to jedno, a utrzymanie jego wierności to zupełnie inna bajka.
Ostrzeżenie : Uwaga, to zupełnie prawdopodobne, że z czasem osobisty wróg może zmienić się z osobistego przyjaciela! A wtedy cała nasza praca, mordęga i wysiłek pójdą na marne! Bądźmy więc niesłychanie ostrożni i nie dajmy się obłaskawić.
Nagrodą za wszystkie wyrzeczenia jest sytuacja, gdy nasze starania zostaną zauważone wszech i wobec,a także docenione i komentowane, wtedy to już możemy cieszyć się pełnią życia ze świadomością iż posiadamy swojego osobistego, jedynego rodzaju wroga on-line, który będzie nam „umilał” poprzez wiele dni nasz monotonny żywot. Jednak pamiętajmy, iż to tylko początek..., bo pozyskanie osobistego wroga to jedno, a utrzymanie jego wierności to zupełnie inna bajka.
Ostrzeżenie : Uwaga, to zupełnie prawdopodobne, że z czasem osobisty wróg może zmienić się z osobistego przyjaciela! A wtedy cała nasza praca, mordęga i wysiłek pójdą na marne! Bądźmy więc niesłychanie ostrożni i nie dajmy się obłaskawić.