Istnieje legenda o niebieskim wilku. Opowiadał mi ją, wiele lat temu, mój stryjeczny dziadek, przyrodni brat mojego prawdziwego dziada poległego w bitwie pod Stirling. Starzec ten rzadko odzywał się do nas dzieci i gdy to czynił przysiadaliśmy ze zdziwienia, aby w chwilę potem w zasłuchaniu zastygnąć, do pierwszych oznak drętwienia ciała.
Mój młodszy brat Laisrean* przyjmował wtedy niezwykłą pozę, podkuliwszy nogi pod siebie, opierał się łokciami o ziemię, kładł głowę na niej i słuchał, a jego rude włosy jak płomienna plama odbijały się od czerni. Matka uwielbiała Laisreana, a ja nie byłem w sercu ani odrobinę zazdrosny.
Mój młodszy brat zginął trzydzieści lat temu, podczas święta Samhain przygnieciony przez płonącą beczkę. Nikt nie wie dlaczego sturlała się ona z ofiarnego wzgórza, mimo iż od wieków płonęły one na tym miejscu, bez krzywdy dla kogokolwiek i dlaczego Laisrean stał bez ruchu na jej drodze, wyczekując płonącego przeznaczenia. Matka nasza nie mogła darować sobie, iż przyczyniła się do jego śmierci, nadając mu imię ananke.
Narzeczona brata w trzy tygodnie po jego odejściu, weszła do mojego domu, położyła mi dłoń na ramieniu i oznajmiła, że przyśnił się jej, nakazując poślubić mnie. Uwierzyłem. Uparłem się, aby żaden z naszych synów nie dostał ognistego imienia, choć przy narodzinach każdego z nich ogłaszała: nazwę cię Laisrean . Płakała za każdym razem, gdy zmieniałem decyzję, za każdym razem tuliłem ją w ramionach. Przy ostatnim z nich jej płacz urwał się. Tuliłem ją bardzo mocno. Pochowałem tuż obok Laisreana.
Legenda mówi o tym, że w dawnych czasach, gdy jeszcze prawość była prawem, a kruki nie chadzały w czerni, w cieniu wzgórz Eildon, we wsi Ercildoume urodziło się cudnej urody dziecko. Dziewczynka o jasnych włosach, białej jak mleko klaczy cerze i oczach jak głęboka toń jeziora Loch Mhrlaig. Dziewczę to, któremu nadano imię Nessa, gdy doszło do szesnastej wiosny, było tak piękne i promienne, że zwróciło uwagę wodza klanu MacLeonorów. Ofiarował jej serce i miejsce u boku. Obiecał stać wiernie po kres dni. Nessa przyjmowała jego względy z szacunkiem, lecz czuła, że nie jest w stanie obdarzyć go uczuciem równie gorącym. Nikomu bowiem nie wyjawiła, że we śnie nawiedzał ją tajemniczy wilk o niebieskiej barwie. Wywodził ze wsi w stronę lasów Carterhaugh, prowadził po ścieżkach wydeptanych przez leśne zwierzęta, przystawał pokazując tajemnicze źródła, omszałe, starożytne głazy, powalone konary, przeprowadzał przez niewidoczne ścieżki wśród bagien. I raz po raz patrzył jej w oczy. A wtedy ona wiedziała, czym jest to uczucie, którym nie potrafiła obdarzyć Lorda MacLeonor. I tak trwał dziewiczy sen o niebieskim wilku. Wojownik czynił wszystko by pozyskać serce Nessy, chadzał do niej każdego dnia uważnie wypatrując, czy pojaśnieje jej oblicze na jego widok. Jego prawość, odwaga i szlachetność, choć sławne i uznane, nie robiły na dziewczęciu wrażenia. Nie umiejąc się pogodzić, ani też odnaleźć szczęścia w ramionach innej, Lord szukał zapomnienia w wojennych zajęciach. Rosła sława klanu, drżeli wrogowie na dźwięk imienia jego przywódcy, śpiewano hymny, a niewiasty widząc Lorda, wypinały piersi, chcąc by dojrzał, iż gotowe są wykarmić całe zastępy synów MacLeonora. Sam król wyróżnił go posyłając na czele wojsk po zwycięstwo. I tylko jedna Nessa pozostawała obojętna. Pewnej nocy nie przyśnił się jej niebieski wilk. Nie przyszedł też drugiej, trzeciej i trzydziestej. Wyruszyła Nessa w poszukiwaniu zwierza, wierząc, że gdzieś tam czeka na nią. Dotarła w głąb krainy lasów Carterhaugh i choć wiele dni błądziła i nawoływała, nie odnalazła ani jednej ścieżki ze snu i tylko echo odpowiadało na jej skargi. Wróciła do wioski Ercildoume, śmiałym krokiem udała się do zamku MacLeonor oddając swą rękę Lordowi. Nigdy nie wspominała swej wyprawy, ni uczucia ogarniającego ją, gdy patrzyła w oczy niebieskiego wilka. Nastały wojenne czasy, mężny MacLeonor znów ofiarował swe usługi królowi, tym chętniej, że w zamkowej sypialni panował przenikliwy chłód. Małżonka z dziedzicem na ręku żegnała go wpatrując się w paszczę zwierza na mężowskim godle. On sam po raz pierwszy wydał jej się piękny w niebieskim tartanie. Pojaśniało jej oblicze na jego widok. Wróć, poprosiła. Nie wrócił, poległ u boku samego króla z bojowym okrzykiem klanu: clach gorm cù allaidh**. Jego czyny do dziś rozbrzmiewają w pieśniach, wojowie wspominają odwagę, niewiasty urodę. Wdowa przywdziała żałobę do końca swych dni, mówią też, że do samej śmierci nosiła niebieską opaskę na oczach.
Żona obdarowała mnie tylko jedną córką, Nessą. Wczoraj Nessa powiła syna o płomiennych włosach. Uparłem się, że ja nadam imię wnukowi. Nazwałem go Laisrean. Długo tuliłem w ramionach.
* Laisrean — imię pochodzi od słowa "płomień"
**clach gorm cù allaidh - jak wilk z nieba
https://www.youtube.com/watch?v=rfOrplg80MM