Nijakie rozmowy zbyt często prowadzisz,
niekiedy od serca, przeważnie o niczym.
Wygląda, że po to by język poćwiczyć,
bo w takiej rozmowie nikomu nie
zdradzisz
swych prawdziwych uczuć, ni prawdziwej
twarzy.
Językiem ugniatasz przeżute jak guma
dostępne powszechnie i wytarte słowa.
Silisz się na dowcip, uśmiech też się
zdarzy,
ale cóż nowego możesz tu wydumać
kiedy ta rozmowa jest anonimowa?
Dobrze, jak w pociągu tak sobie
pogadasz,
zdarza się, że szczerze, nawet się
otworzysz.
Nikt cię tutaj nie zna i sen cię nie
zmorzy,
bo dla towarzystwa chętnie się
dosiadasz.
Ale czy w rodzinie, z najbliższymi swymi
otwierasz się łatwo i rozmawiasz
szczerze?
Trudno jest przekazać swe myśli
najskrytsze...
Łatwiej je zastąpić słowami ckliwymi,
zagłuszając duszy prawdziwe pacierze
o ten przekaz wolny, intencje
najczystsze...
poeto nie chowaj wierszy do szuflady
Zwiędną tam i zmarzną pozbawione
powietrza
Otwórz słowom okno niech w niebo ulecą
By zakwitnąć kwiatem w umysłach,
przestrzeni
Daj im trochę światła by sensu nie
stracić
Pisanego w znakach na cierpliwym
przedmiocie
Zachwyt to czy smutek śmiech czy
melancholia
To lek naszej duszy miód na nasze serce
Wyciągnij z ciemności te myśli skrywane
By z dna mogły wzrosnąć nad swych czasów
miarę
TORUNSKIFAN
TORUŃ
registro:
moje zycie jest dziwne lecz nigdy nie poddam sie i nie . ....https://www.youtube.com/watch?v=SRGtVx6j3Is.....✝
samotnosci ....
krew....samotnosci...krew...
Wkoło same białe ściany
Tylko w rogu jedne drzwi
Sufit jest pomalowany
A podłoga w miejscach drży
Zero okien, dwie firany
I nikt nie wie, po co są
Wisząca sobie tam samotnie
Przypalone z obu stron
Pokój duży, cztery ściany
Drzwi zamknięte na klucz mały
Lampa duża, zwisająca
Trochę tylko odstająca
A na środku stolik mały
Uśmiech jest namalowany
Wezmę jakąś kredkę stąd
Dorysuję buźkę złą
Ciągła cisza ani drgnie
I samotność zbliża się
Smutek jest niespodziewany
I do płaczu się zbliżamy…”
wpaniesz w trans ... i koniec ...
Wpadniesz jak ja ?
W otchłań
Przestworzy...
I choć ciągle
lecę,
Wiem, że już
niedługo
Droga się skończy.
Ale teraz jeszcze
lecę i lecę, I lecąc
Spoglądam
w górę...
Widzę me błędy,
Me życie.
Nie chcę
lecieć,
Nie chcę
spadać!
Wrócić tam,
Znów być w górze... -
- tego chcę!...
Jednak ja wciąż
lecę i lecę.
To jest jak nałóg -
- nie mogę
go zwalczyć, choć pragnę.
Czuję się jak w transie.
Powoli uzależniam się
od tej otchłani.
Już nie potrafię
o niczym myśleć.
Pochłaniają mnie
Przestworza.
Już nie zależy
mi na górze,
Nie tak, jak przedtem...
Teraz...
Teraz spadam.
Nagle widzę
Koniec drogi...
I jakieś znaki..
Nie!
To koniec!...
Już przestałem
spadać...
Teraz pozostał mi
tylko trans
Trans....
W otchłań
Przestworzy...
I choć ciągle
lecę,
Wiem, że już
niedługo
Droga się skończy.
Ale teraz jeszcze
lecę i lecę, I lecąc
Spoglądam
w górę...
Widzę me błędy,
Me życie.
Nie chcę
lecieć,
Nie chcę
spadać!
Wrócić tam,
Znów być w górze... -
- tego chcę!...
Jednak ja wciąż
lecę i lecę.
To jest jak nałóg -
- nie mogę
go zwalczyć, choć pragnę.
Czuję się jak w transie.
Powoli uzależniam się
od tej otchłani.
Już nie potrafię
o niczym myśleć.
Pochłaniają mnie
Przestworza.
Już nie zależy
mi na górze,
Nie tak, jak przedtem...
Teraz...
Teraz spadam.
Nagle widzę
Koniec drogi...
I jakieś znaki..
Nie!
To koniec!...
Już przestałem
spadać...
Teraz pozostał mi
tylko trans
Trans....
jazzu
„Filozofia Niczego”
Poszukiwaczu złotych gór poezji
Powiedz mi w co teraz wierzymy
Czyśmy psalmistami czy ateistami
Myśmy dekadentami czy epikurejczycy?
Powiedz mi czy jesteśmy kowalami
Czy nadal chcemy być nadludźmi?
Chcemy rzec jak Zaratustra,
Czy poczuć się jak Raskolnikow?
Wyznajemy wiarę większej nicości,
Gdyż wchodząc do boskiego domu
Modlimy się o siebie, nie myśląc
Co z podludźmi, ależ z nas hipokryci…
Powiedz mi człowiecze dnia
Bliżej nieokreślonego – współczesnego,
Gdzie dążymy w głębiach myśli?
Czyżbyśmy ku filozofii Niczego płynęli?
Poszukiwaczu złotych gór poezji
Powiedz mi w co teraz wierzymy
Czyśmy psalmistami czy ateistami
Myśmy dekadentami czy epikurejczycy?
Powiedz mi czy jesteśmy kowalami
Czy nadal chcemy być nadludźmi?
Chcemy rzec jak Zaratustra,
Czy poczuć się jak Raskolnikow?
Wyznajemy wiarę większej nicości,
Gdyż wchodząc do boskiego domu
Modlimy się o siebie, nie myśląc
Co z podludźmi, ależ z nas hipokryci…
Powiedz mi człowiecze dnia
Bliżej nieokreślonego – współczesnego,
Gdzie dążymy w głębiach myśli?
Czyżbyśmy ku filozofii Niczego płynęli?
walcz jak jestes Polakiem
Józef Szczepański "Dziś idę walczyć - Mamo!"
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!