Pojechałam do mojego kochanego Szczecina na festiwal ogni sztucznych - Pyromagic 2010. Wszystko byłoby super gdyby nie ta pogoda. Takie miałam cudowne plany. Chciałam pójść już wcześniej na Wały Chrobrego (uwielbiam to miejsce) bo już o 15 miał się odbyć wyścig żaglówek. Ale nie poszłam ze względu na deszcz. Chciałam wydać też troszkę casha na Jarmarku Rozmaitości ale też się nie skusiłam. Ale nie, z ogni sztucznych za nic nie zrezygnowałam. Jeszcze trafiła mi się podwózka. Pierwszego dnia (w sobotę) pokazy zaprezentowali Francuzi %%GD_PHOTO_ID%9613368%l%x1Z%% %%GD_PHOTO_ID%9613382%l%x1Z%% %%GD_PHOTO_ID%9613399%l%x1Z%%, Potem przez 40 minut grał Marek Biliński (taki nasz Jean Michel Jarre) i o 23-ciej z minutami prześliczny pokaz zaprezentowali Chińczycy %%GD_PHOTO_ID%9613455%l%x1Z%% %%GD_PHOTO_ID%9613474%l%x1Z%% %%GD_PHOTO_ID%9613493%l%x1Z%%. Tego spektaklu nie da się opisać słowami ani pokazać na zdjęciach. Może lepszy byłby film chociażby krótki, doszedłby do tego dźwięk. Bo to był prawdzuwy spektakl muzyczny - gdzie obrazy 'tańczyły' w rytm muzyki.
Polecam wszystkim!!! Za rok będzie kolejny Pyromagic !!!