fangry

 
registro: 21/05/2011
Witam
Pontos60mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 140

Liliowy zawrót głowy.

W samym środku lata
wróciłaś bez słowa
mamiąc barwami, jak
jesień kolorowa.

Przysiadłaś zmęczona
szukając drzew cienia  
wokoło rzucając
zielone spojrzenia.

Ciepłem napawały  
policzki różane
mieniąc się we włosach
płonących kasztanem.

Jak za sprawą czarów  
z każdym ruchem głowy
uśmiech ciepły spływał
z ust jarzębinowych.

Dech w piersi tamował
kształt cudnej figury
zmysły rozbudzając
aksamitem skóry.

Z ochotą uległem
Tobą fascynacji
zdając sobie sprawę,
że to kres wakacji.

Idol


Niechciana przyjaciółka

Samotności ludzka
skromna jak świętoszka
czemu twoja miłość
tak okrutnie gorzka ?

Jak więzień zamknięty
w czterech ścian kokonie
z daleka od ludzi
trzymasz mnie łakomie.

Nie przepuszczasz światła
przez rząd gęstych firan
karmisz bezsennością
na łożu fakira.

Dźwięków pozbawiłaś
niczym srogi tyran
nawet szept najcichszy
o szyby rozbijasz.

Ciągle rozdrapujesz
rany, które bolą
wprawnie posypując  
codzienności solą.

Pokaż, że masz serce,
choć życie zatruwasz
zasmucone usta
uśmiechem raz ubarw.

Idol


Lato niespełnionych nadziei

Choć lipiec w całej pełni
lato daje rekuzę
w przekory fatałaszkach  
serwuje deszcze, burze.

Miast promieniami słońca
dotykiem ciała pieścić
każe ubierać swetry,
gdy chłodem je bezcześci.

Skąpstwem się popisuje  
co dziennie dnia okrawa
znudzone czeka, kiedy  
jesień nadejdzie rdzawa.

Welonem mgieł okryta
jak dziecko zapłakana
w babiego lata niciach
poplątanych firanach.

Drzewom zielone liście
ubarwi brązem, złotem
za odchodzącym latem
rozbudzając tęsknotę.

Mimo, że już się kończysz
popraw swą statystykę
zalej nas upałami
stwórz w Polsce nam Afrykę.

Idol


Niechciana rola.......

Parny lipcowy dzień
w powietrzu wisi burza  
tak prędko mija czas
schnie dziesiąta róża.

Gdy los rozdzielał nas
nie bacząc na zdolności
kazał w tragedii grać
cierpieć w samotności.

Tęsknotą przesiąknięty
znaną ścieżką drepcze
stając nad mogiłą
swój monolog  szepczę.

Kiedy przestaję łkać
wzrokiem sięgam nieba,
chociaż nie płyną łzy
serce wciąż żal wylewa.

Słowa cichej skargi,
która wiecznie żywa
padającą w przestrzeń
kroplami deszcz rozmywa.


Idol

Zmiany w krajobrazie.

Tam, gdzie Wkra przecina
cieniutkim paseczkiem
łagodne pagórki
niziny mazowieckiej.

Wśród łanów pszenicy
słońcem pozłacanych
jak ruta zielonych
pól kukurydzianych.

Stanął olbrzym niczym
wysmukła sekwoja
lub niebotyczny koń
co zwyciężył Trojan.

We mgle spowity jak
w oparach kadzidła
srogi smok trzygłowy
jak nóż ostre śmigła.  

Zgodnie rozpoczęta
współpraca z Eolem
wre praca, niesie się
świst łopat nad polem.

Kiedyś przodek mielił
zboże na arendzie
teraz nowoczesny
wytwarza energię.

Idol