Czytając blogi co niektórych ich autorów i autorek spotkamy się z tym, że znaleziony w internecie blog czy też poezja wstawiana jest w ich blogi bez podania skąd dany tekst pochodzi .
Nie będę tutaj zajmował się podawaniem nicków tych osób, gdyż uważam to za ich dyskryminowanie czy też mogą poczuć się poniżone.
Gdy takiej osobie napisze się na jej komentarzu blogowym po odczekaniu kilku chwil nie zobaczymy już tej swojej uwagi. Jest to cecha źle świadcząca o autorze czy autorce blogu.
Są osoby co nagminnie tak kopiują i udają, że to ich tekst, który sami napisali. Czasami zdarza się zauważyć umieszczane w oryginalnym tekście tzw. odnośniki w postaci konkretnego słowa, zazwyczaj w kolorze niebieskim i to samo jest dosłownie w blogu tym skopiowanym.
Potem na łamach blogu wywiązuje się dyskusja na temat treści i autor czy autorka komentują ten tekst jak własny.
Są oczywiście obrońcy takich osób, ale ta ich obrona też świadczy o braku podstawowej wiedzy w temacie.
Posłużę się w dalszej części blogu treścią artykułu opisującego właśnie jak to czynią m.in. studenci i jak lamią w tym temacie prawo, Ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych . To samo dotyczy każdej osoby kopiującej teksty na „SWOJE BLOGI”
Polecam więc poszczególne działy tego blogu przeczytać ze zrozumieniem i nie udawać "pseudo znawcy" jak to widać w wykonaniu kilku ciągle powtarzających się "obrońców" pseudo autorów blogów.
Kopiują po kryjomu
Kto kopiuje, ten winny
Czyste kłamstwo
W ubiegłym roku 54 proc. studentów uczelni publicznych i 72 proc. niepublicznych przyznało się, że pisząc pracę licencjacką lub magisterską korzystało głównie z Wikipedii. Takie dane przynoszą wyniki badań prof. Mariusza Jędrzejko ze Szkoły Główna Gospodarstwa Wiejskiego, do których dotarła "Rzeczpospolita".
Badania potwierdzają, że przy tworzeniu plac dyplomowych studenci coraz częściej korzystają z Internetu. Takie źródło informacji podało 44 proc. autorów magisterek w uczelniach publicznych i 62 proc. niepublicznych (najczęściej na kierunkach humanistycznych). Studenci korzystają przede wszystkim ze wspomnianej Wikipedii czy serwisu Sciaga.pl, z której czerpie 12 proc. studentów uczelni publicznych i 27 proc. z niepublicznych placówek.
Kopiują po kryjomu
Z badań wynika, że problemem jest też niewskazywanie źródła informacji przez piszących prace dyplomowe. 14 proc. studentów z uczelni publicznych i 32 proc. z niepublicznych przyznało się, że korzysta z już napisanych prac bez podawania źródła. A to już łamanie prawa.
Według ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.. Co więcej, przepisywanie cudzych myśli, słów bez podawania źródła to także wprowadzanie w błąd komisji egzaminacyjnej, czyli oszustwo oraz próba wyłudzenia dyplomu. Mówi o tym art. 272. Kto wyłudza poświadczenie nieprawdy przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego lub innej osoby upoważnionej do wystawienia dokumentu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. (przeczytaj więcej o skutkach prawnych nieuczciwych magisterek ).
Kto kopiuje, ten winny
Pisząc pracę magisterską, jak również każdą inną, mamy prawo do powoływania się na źródła fachowe oraz do cytowania. Warunkiem jest zaznaczenie w przypisach, skąd dany tekst pochodzi. Jeśli tego nie robimy, łamiemy prawo. Według ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Jednak samo wykrycie zbieżności w tekstach to jeszcze nie plagiat. Dzieje się tak dopiero w momencie, gdy brak jest jakiegokolwiek przypisu do danego fragmentu.
Czyste kłamstwo
Przepisywanie cudzych myśli, słów bez podawania źródła to nie tylko plagiat, ale również wprowadzanie w błąd komisji egzaminacyjnej, czyli oszustwo oraz próba wyłudzenia dyplomu.
W świetle prawa jest to "wyłudzenie poświadczenia nieprawdy": Art. 272 KK
Kto wyłudza poświadczenie nieprawdy przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego lub innej osoby upoważnionej do wystawienia dokumentu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Dotyczy on zarówno plagiatu jawnego, jak i ukrytego. Czym się różnią? Plagiat jawny polega na wykorzystaniu całości bądź fragmentu pracy innego studenta i podpisaniu jej swoim nazwiskiem.
I nie ma znaczenia jak długi jest "zapożyczony" fragment. Plagiat ukryty to wplatanie do swojej pracy myśli z nie swojej pracy. Chodzi tu nie tylko o przepisywanie tekstu słowo w słowo, ale również o wykorzystywanie wyników cudzej pracy przy użyciu innych wyrazów. Kiedy treść i konstrukcja myślowa jest taka sama, również może być to zakwalifikowane jako plagiat.
Pracę można sobie sprawdzić samodzielnie za pomocą Internetowego Systemu Antyplagiatowego https://www.plagiat.pl/webplagiat/main.action wystarczy się zarejestrować i wykupić token, a dowiemy się, czy przypadkiem nie jesteśmy oszustami.
W powyższym temacie wykorzystano materiał ze stron :
http://www.edulandia.pl/Edulandia/1,98377,7687812,Magister_Wikipedii.html
http://www.edulandia.pl/Edulandia/1,98394,7626130,Nieuczciwa_magisterka.html