mifola

 
registro: 13/02/2008
"jeśli jesteś słaby udawaj silnego, jeśli jestes silny udawaj słabego"
Pontos130mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 70
Último jogo

Sweet Noise


Jak kontrolować to co do mnie dociera , wbija się we mnie,
zmienia mnie, zostawia trwały ślad?
Jak trzymać z daleka od
siebie to wszystko co wykręca moje życie i myśli. Czuję się
bezbronny, jak otwarta rana narażony na infekcje i zatrucia.
Osaczają mnie hasła, informacje, prawdy, zasady i świętości i
tak boleśnie czuję, że odstaję, że nie pasuję.
To wszystko
wiem tylko ja. Na zewnątrz, wciąż ten sam wpasowuję się,
doganiam, zmieniam całego siebie, jestem zesztywniały ze strachu.
Czuję, że pierwsze uderzenie, które nadejdzie rozbije mnie
na części jak porcelanowy dzban i żadna siła mnie nie pozbiera.
Przyklejony uśmiech, nienaturalny krok, fałszywe gesty - oni cały
czas mnie obserwują, oceniają i jednym słowem mogą zrobić ze mną
wszystko.
Bezsilność pojawia się najczęściej. Wiem, że mnie
okradają, wysysają moje soki, wykorzystują.
Mała część
chorego systemu - wymienialna w każdej chwili do zastąpienia przez
nowy model. Posłuszny, oddany, przekupny i służalczy.
Chcę
wyrzucić z siebie to wszystko. Wszystko co wiem. Miliony
niepotrzebnych pojęć i połączeń, słowa, które określiły
i na zawsze ułożyły. Zablokowały myśli na wiele długich lat.

Mój bunt jest świadomy i bolesny. Czuję go całym sobą,
rozdziera mnie na części - to stan wojny i chaosu. To tworzenie
siebie od nowa, ucieczka i powrót, nienawiść i miłość.

Kim jestem? Tak często czuję się nikim i wszystkim
jednocześnie. Niewolnik w wirtualnych kajdanach - nie widzę ich,
ale czuję. Zrywam, aby zaraz dać sobie zapiąć nowe. Dlaczego tak
często źle o sobie myślę, gardzę sobą i wstydzę się siebie.
Wiecznie porównuję, analizuję, rozgryzam - pierdolone
szaleństwo, kto to stworzył?
Kim są Ci, których nie
widzę, Ci których oddech czuję na plecach. Szybko, szybciej
- nie obracaj się, biegnij, patrz przed siebie, nie pytaj. Czerń,
biel, czerwień, tysiące kolorów, imion i nazw.
Czuję
się wolny do momentu kiedy linia mojego życia natrafia na zimny mur
wtedy plączą się i ze strachu chowam się w sobie na wiele długich
dni i nocy. Są ciągle takie miejsca, które znam tylko ja.

Jestem naiwny, prosty, infantylny i pierdolę to, że tak nie
wypada, że to nie na miejscu. Szukam naturalnego stanu. Wolność,
chaos, niewiedza i pustka i tylko nie patrz na mnie nigdy więcej w
ten sposób.

Jestem czymś co było, co jest i co
będzie. Jestem jedyną rzeczą stała. To czego chwytam się w
chwilach ostatnich jest głęboko we mnie. Nigdy tego nie poznasz,
nie dotkniesz, nie ujarzmisz. To jest druga strona - niewielu tam
przechodzi.
Przyparci do muru jesteśmy niebezpieczni. Totalne
szaleństwo i destrukcja. Niekontrolowany wybuch, który
rozrywa wszystko dookoła - niszczy każdy element systemu -nic nie
buduje, nie tworzy. Jest jak wzburzona rzeka, której nikt nie
zatrzyma, przepełniona upokorzeniem, wstydem i goryczą wyrywa się
ze starego koryta.
Widziałem jak zalali ulice i drogi, wszyscy
płynęli w tym samym kierunku. Wszyscy chcieli jednego, uwolnić się
od tego, który zabił ich matki, ojców, siostry i
braci, spalił ich ziemię, napluł na groby. Byli gotowi na
wszystko. Krew, ogień i kamienie.
Dzieci, kobiety, mężczyźni.
Oszukani i doprowadzeni do ostateczności są razem. Przez krótką
chwilę byłem z nimi, zaciskałem pięści, krzyczałem.
Dzisiaj
patrzę z daleka, wiem, że na gruzach tego co zniszczyli wyrośnie
nowa bestia i tylko kwestią czasu jest to kiedy zacznie wysysać z
nich soki, całe piękno i energię