fangry

 
registro: 21/05/2011
Witam
Pontos60mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 140

JESIENNY OGRÓD

Słoneczny poranek 
w przepięknym ogrodzie
pszczoły pracowite
pracują jak co dzień.

Zaglądają kwiatom
w buzie roześmiane
jakby całowały
usta zakochane.

Aster aksamitki
czarem odurzony
w jantarowe oczka
jak w obraz wpatrzony.

Mieczyk chryzantemę
chwali że jest zwinna
ona w białych pąkach
dziewica niewinna.

Powój różę prosi
aby go kochała
niczym młode dziewczę
pąsem się oblała.

Ukuła go kolcem
aż syknął biedaczek
tymczasem do bramy
ktoś głośno kołacze.

Jeszcze kolorowo
choć już mamy wrzesień
nikt się nie spodziewał
A to przyszła jesień.
IDOL

KALEJDOSKOP


Jeszcze słyszę Twoje kroki

dopiero drzwi się zamknęły,
a już jak nieczyste uroki
tęsknoty macki mnie obięły.

Radość się nie wyciszyła,
euforia nie odpłynęła ,
a już za gardło schwyciła
i w posiadanie swe wzięła.

Z ust cichutko płynie
niczym senna uwertura 
koncert na pianinie,
gra serca klwiatura.

W oczach smutek gości
złotych łez pereł fonoteka,
co zmienią się w brylanty radości
gdy otrze je ta,na którą się czeka.

W myślach film się wyświetla
klatka po klatce, jak w kinie,
romantycznym obrazem ześ mnie urzekła
czekam,kiedy dramat rozstania przeminie. 

  IDOL 


A MNIE JEST SZKODA ............

Niedawno przybył bocian
młody słowik już śpiewa,
dopiero połowa lata
a już myślą w przód wybiegam.

Jeszcze słońce przypieka
grzejąc czarnego kota,
a moje myśli daleko
w mej głowie jesień złota.

Kolorem barw wybuchnie
skryta w zarośli gęstwin
zjawi się jak malarz
co zieleń unicestwi.

Znów niebo się zachmurzy
poleci w dół barometr,
i wszystko wicher swawolnik
otuli mgieł welonem.

Niebiosa się otworzą
dżdże nieustanne schwycą,
milionem drobnych kropel
spragnioną ziemię sycąc.

Na spacer tedy ruszę
wbrew niebieskim dopustom,
wcale nie mogąc pojąć
czemu tak wokół pusto.
IDOL





ADWENTOWA DROGA

Po ścieżkach życia
jak lis kluczyłeś,
choć droga prosta
nie raz zbłądziłeś.

To wbrew tradycjom
tak nierozumnie,
jak małe dziecko
ginąłeś w tłumie.

Chociaż zdobyłeś
dużą mamonę,
to nadal nie wiesz
w którą iść stronę.

Wśród zgiełku życia
szansa ci dana,
przystań na chwilę
usłysz głos Jana.

Co dzień cię większa
ogarnia trwoga,
nie klucz już dłużej
zbliż się do Boga.
IDOL

LATARNIK.....


Na tle wód morza bezmiaru
wysoka brzoza bielała
jak dziki tygrys zraniony
sokolim ślepiem mrugała .

Przez wydm pagórki ruchome
gorące jak z wodą czajnik
codziennie zmierzał powoli
ścieżką prosto ku latarni.

Plecy wygięte jak żagiel
kiedyś ugodzone masztem
kołysząc się szedł powoli
następną zaliczyć wachtę.

Wśród razów gwałtownych wichrów
i przez fal zadawanych tortur
ktoś w oddali wypatrywał
bezpiecznej drogi do portu.

Deszczu krople zadzwoniły
pośród okrutnej ciemności
nagle światełko błysnęło
niczym jutrzenka wolności.

Kurs na światło wytyczony
już nie ma co bałamucić
Posejdonowi cześć i chwała
że dał do domu powrócić.
IDOL